W Święto Flagi, 2 maja, znowu byłem na motocyklu. Niestety mimo planów abyśmy jechali z Agą razem, nie udało się. Dzień wcześniej mieliśmy grilla z sąsiadami i Aga nie zmetabolizowała w ciągu nocy całego spożytego alkoholu 😉 . Metabolizowała go jeszcze cały kolejny dzień, kiedy ja w tym czasie, samotnie bo samotnie, przeżywałem cudowne chwile na motocyklu.
Ruszyłem, tak po prostu, przed siebie. Przed siebie wyszło w kierunku Kościerzyny, a potem zjazd w prawo na Czarną Dąbrowę. W głowie gdzieś narodził mi się pomysł aby zajechać do Dywanu, ale na przełaj. Dywan to cudowne miejsce, odwiedzane przeze mnie dość często. Kiedy raz tam wjedziesz, już zawsze będziesz wracał. To maleńka osada niedaleko Studzienic, gdzie znajduje się leśniczówka i dawny młyn, a obecnie miejsce noclegowe: http://www.noclegi-dywan.pl/.
W drodze do Czarnej Dąbrowy zatrzymałem się na zdjęcie nad ślicznym leśnym jeziorem. W samej miejscowości kończy się asfalt i potem już trzeba, praktycznie do samego Dywanu zaakceptować poruszanie się trasami leśnymi. Oczywiście można do Dywanu dojechać asfaltową drogą, ale tylko od strony Dziemian.
Dotarłem do Osławy Dąbrowy, przeciąłem szosę na Studzienice i pognałem dalej w las wzdłuż jeziora Dłużecko. Po drodze minąłem ładne miejsce na krótki postój z drewnianą wiatą, ławami i stołem, na rozwidleniu dróg w kierunku Rzymu i Jeziora Sarnowiec Duży.
Kilka chwil później byłem już w Dywanie. Jak zawsze cudownie. To miejsce jest po prostu magiczne. Nie zatrzymywałem się jednak.
Zrobiłem zdjęcie i pojechałem dalej w kierunku Przymuszewa. Po około 2-kilometrowym odcinku przez las wyjechałem na asfalt i minąłem granicę Zaborskiego Parku Krajobrazowego. Dojechałem do słynnego już mostku, na którym w zeszłym roku, podczas jedynej wspólnej wyprawy, jaką udało nam się uskutecznić w pełnym składzie Kaszubskich GrzMotów (ja, Aga, Serek) Sergiusz zaliczył piękną glebę. Do dziś są ślady na drewnianych dechach.
Na mostku zawróciłem, aby kawałek dalej odbić na drogę gruntową w kierunku miejscowości Windorp i Kruszyn. Miałem jeszcze sporo czasu, więc pomyślałem, że pojadę nad Gwiazdę. To także cudowne miejsce, bezpośrednio związane z naszymi wojażami po Kaszubach. Nad jeziorem tym znajduje się pole biwakowe, na którym przynajmniej raz w roku organizujemy sobie kilkudniowy biwak.
Pobłądziłem trochę po lasach po minięciu Kruszyna. Niestety brak zasięgu spowodował brak ładowania się mapy w moim smartfonie i mimo, że teoretycznie z czujnika GPS wiedziałem gdzie jestem to na ekranie telefonu byłem czerwoną kropką na szarym tle. W końcu jednak udało mi się dotrzeć do asfaltowej drogi w Zapceniu i zaktualizować dalszą część trasy.
W Zapceniu stoi wielki kościół jak na taką wiochę, ale nie zatrzymywałem się. W internecie również nie znalazłem informacji na jego temat. W każdym bądź razie jest bardzo okazały, ale równie dobrze może być budowlą współczesną. Będzie trzeba kiedyś tam podjechać 😉 .
Po dojechaniu do Lipnicy zatankowałem Vańka i skierowałem się na południe trasą 212 aby po chwili odbić w prawo na Osusznicę. Dalej w kierunku Borowego Młyna i nad jezioro, drogą gruntową. Miejsce nad samym jeziorem na szczęście się nie zmieniło i już nie mogę się doczekać, aż zrobi się cieplej i przyjedziemy tutaj pod namiot.
Została mi godzina czasu, a więc znaną mi już leśną drogą dobrej jakości ruszyłem w kierunku Łąkiego i dalej do drogi nr 20, którą dojechałem do Bytowa. Sama DK 20 jest rewelacyjną wręcz trasą na motocykl. W dość dużej części pomiędzy Bytowem i Miastkiem, jest na niej nowa nawierzchnia, a ilość łuków i zakrętów jest porażająca. Samochodem ten 40-kilometrowy odcinek pokonuje się niemal godzinę.
Dojeżdżając do domu zamknąłem kółko o długości 108 km. Całkiem fajnie tak się powałęsać bez celu po lasach 🙂 .
Dodaj komentarz