Trzeciego dnia mojej podróży musiałem wstać wcześnie rano ponieważ był to zwykły dzień roboczy (czwartek 1. września) i Michał oraz jego żona szli do pracy. Po pożegnaniu się z nimi ruszyłem do Wrocławia. Miałem dużo czasu z racji tego, że rozpocząłem motocyklowanie z samego rana, więc postanowiłem we Wrocławiu poszukać sklepu z częściami motocyklowymi i kupić nowe klocki hamulcowe do mojego rumaka.
Stare miały jeszcze ok. 2 mm okładziny, ale zaczęły piszczeć, dając pierwszą informację, że się kończą. Mogłem jechać na nich dalej ale stwierdziłem, że odpowiedzialnie będzie, także z racji zapasu czasu, założyć nowe i mieć w górach święty spokój z hamulcami. W aptece kupiłem strzykawkę i moczówkę aby odebrać ze zbiorniczka nadmiar płynu hamulcowego przed założeniem nowych klocków. Tak wyposażony trafiłem pod sklep „strefa GP” ok 9.00. Pozostała mi godzina czekania bo otwierali o 10. W ofercie na stronie internetowej mieli duży wybór klocków, dlatego liczyłem na to, że dostanę vanvanowe od ręki.
W międzyczasie zadzwoniłem do intercars, sprawdzić czy może oni coś mają na miejscu. No i mieli. Na 11 do odbioru. W związku z tym, że do 10.10 nikt w sklepie „strefa GP” się nie pojawił, ruszyłem do intercars. Tam o 11.00 odebrałem klocki hamulcowe i ruszyłem dalej szukając ustronnego miejsca aby je wymienić. Operację wymiany rozpocząłem przezornie kilkaset metrów dalej, na parkingu przed sklepem z narzędziami. Uważałem, że to idealne miejsce gdyby coś poszło nie tak lub zabrakło mi jakiegoś klucza (choć przygotowany byłem dość dobrze z zabranym zestawem narzędzi w trasę). Popełniłem jednak drobny błąd….
Nie uwzględniłem możliwości, że klocki z intercars będą nieodpowiednie. Okazało się, że są OK tyle, że są lustrzanym odbiciem tych, które potrzebuję. Po telefonie do intercars udało się ustalić co poszło źle przy zamówieniu i na godzinę 13.00 miałem mieć gotowe do odbioru już właściwe klocki firmy TRW. Wszystko musiałym złożyć z powrotem do kupy i wróciłem do intercars. Tam, pod sklepem, zdjąłem z zacisku hamulcowego stare klocki i czekałem do 13-ej. O 13.30 byłem już z nowymi hamulcami w trasie 🙂 .
Drogą 395 ruszyłem prosto na południe aby odrobić stracony czas i jak najszybciej znaleźć się w górach. Trasa była dość nudna. Ciekawie zaczęło robić się w okolicach Ząbkowic Śląskich. Byłem zdziwiony jak blisko od Wrocławia są góry. Przysłowiowy rzut beretem. Do Kłodzka dojechałem główną trasą i dalej też jechałem „ósemką”. Dopiero po skręceniu w prawo na Wambierzyce, na drogę 388 acząłem cieszyć się spokojną jazdą i górami. Czasu miałem dużo a byłem już blisko celu… który był nieokreślony. Chciałem zostać gdzieś w Górach Stołowych na noc. Pamiętałem, że w 1993 roku, kiedy byłem tutaj z wycieczką szkolną w podstawówce, spaliśmy w miejscowości Pasterka. Chciałem tam dojechać choć bałem się, że nie uda mi się znaleźć tam noclegu ponieważ jest to bardzo niewielka miejscowość.
Po drodze byłem w Wambierzycach, minąłęm Radków, gdzie zatankowałem i ruszyłem Drogą 100 Zakrętów (387) w kierunku Gór Stołowych. Trasa była przecudowna. Nowiutki asfalt, piękne, wysokie drzewa, wszędzie skały i wielkie kamienie. To już były prawdziwe góry. Po to tu przyjechałem. Przed zjazdem z głównej drogi do Pasterki dobry asfalt się skończył. Skręciłem na Pasterkę ale po chwili zawróciłem. Postanowiłem zajechać do pobliskiego Karłowa, przy głównej drodze, zrobić jakieś zakupy i podpytać o możliwości noclegowe w Pasterce. Pani w sklepie poinformowała mnie, że coś powinienem znaleźć w Schronisku PTTK.
Zaopatrzony ruszyłem z powrotem i dojechałem do Pasterki. W D.W. Szczelinka, w którym spalismy na wspomnianej wcześniej wycieczce szkolnej, nie było miejsc (wtedy to było schronisko PTSM). Polecono mi podjechać do schroniska PTTK „Pasterka” gdyż ponoć była tam anulowana jakaś rezerwacja (oba obiekty mają tego samego właściciela – Gdańszczanina zresztą i „transferują” między sobą miejsca noclegowe). W Pasterce dostałem 2-osobowy pokój za 35 zł :). Para studentów, która prowadzi schronisko, przyjęła mnie bardzo ciepło. Dostałem super wielkie radzieckie pierogi do jedzenia, a wszystko to było okraszone dobywającą się z kuchni muzyką Guns 'n’ Roses i całkiem udanym „wygwizdywaniem” tych utworów przez pracującego tam kucharza. W tej atmosferze wypiłem jeszcze 2 „Namysłowy” i poszedłem spać.
Wyszło 194 km.
Mapka:
https://www.traseo.pl/trasa/olesnica-pasterka-dzien-3
Galeria:
Dodaj komentarz