W Pasterce spało mi się wybornie. Wstałem więc dość wcześnie, wziąłem harcerski prysznic, zapakowałem motocykl i ruszyłem dalej. Dziś celem było Opole, musiałem tam być o 17.00 jako, że koledzy z forum samochodów amerykańskich robili o tej godzinie spotkanie lokalnej grupy. Do 17-ej było jednak sporo czasu, a do zobaczenia mnóstwo pięknych miejsc.
Ruszyłem w kierunku 'Autostrady Sudeckiej” czyli drogi nr 389, najpierw jednak musiałem dojechać do Kudowy. Po drodze mijając drogowskaz do rezerwatu „Błędne Skały” postanowiłem tam podjechać. Za wjazd na 5-kilometrowy odcinek beznadziejnej drogi asfaltowej musiałem zapłacić 20 zł, no ale w ten sposób mogłem dotrzeć na motocyklu pod sam rezerwat. Zwiedziłem to ciekawe miejsce. Może nie zapiera dechu w piersiach, jednak formy skalne w jakie się te minerały ułożyły robią wrażenie.
W Kudowie na „ósemce” jakoś mi nie pasował kierunek „Wrocław” więc wybrałem ten drugi… i po kilku minutach jazdy minąłem znak „Republika Czeska”. Jako, że w Czechach nawet na motocykl 125cc trzeba mieć prawo jazdy kat. A musiałem zawrócić, a szkoda. Po zjechaniu z ósemki na drogę 389 w kierunku Międzylesia mogłem zmniejszyć prędkość i znów cieszyć się serpentynami i widokami.
Zboczyłem w Mostowicach z trasy 389 na „Drogę Śródsudecką” aby jechać nadal wzdłuż granicy. Było pięknie. Droga przebiegała dnem doliny, dlatego była dość płaska, a zewsząd otaczały mnie góry. Mijałem kolejne górskie wiochy, gdzie turystyka nie jest popularna. Lasówka, Rudawa, Różanka gdzie widać, że ludzie biedni, ale domostwa starają się utrzymać w przyzwoitym stanie, szczególnie w Różance, niedaleko której znowu rozpoczęly się serpentyny.
W Międzylesiu zatankowany podążyłem główną drogą na północ aby po chwili skręcić w prawo i drogą 392 jechać na Lądek Zdrój. Trasa też prześliczna. Długie, ciągnące się kilometrami wsie, a potem znów serpentyny, na jednej z których wypadłem z drogi, ale bez poważnych strat. Miałem w sumie z tego powodu niezły ubaw, no bo w końcu coś się zaczęło dziać ;). W Stroniu Śląskim zwiedziłem muzeum minerałow i kupiłem dla żony kolczyki. Do Lądka było już niedalego. Byłem tutaj na sylwestra w 2000 roku. Nic się nie zmieniło. Stare komunistyczne uzdrowisko.
Mapa zapowiadała kolejne górskie atrakcje na drodze do Złotego Stoku (390) jednak odradzam tamtędy jechać. Nawierzchnia całą drogę jest fatalna, nie dość, że dziury to także mnóstwo piachu. Przyjemność z jazdy znikoma bo trzeba bardzo uważać. W Złotym Stoku pożegnałem się z górami i drogą 46 pdążyłem w kierunku Opola.
Nic tak naprawdę się dalej ciekawego nie wydarzyło. Dopiero jak zboczyłem na lokalne asfalty trafiłem na jeniecki cmentarz w Łambinowicach, który zrobił na mnie duże wrażenie. Ciągnące się po horyzont krzyże nagrobkowe… W XIX wieku i w czasie I Wojny Światowej chowano jeńców z pobliskiego obozu pracy w indywidualnych mogiłach. W czasie II wojny wrzucano wszystkich do wielkich dołów… POSTĘP.
W Opolu byłem o 16.00. Zjadłem beznadziejny obiad w restauracji Złota Nić, a potem pod Kauflandem spotkałem się z wrocławsko-oleśnicko-gliwicko-opolską ekipą amcarowców. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i trzeba było ruszać do Oleśnicy na spanko. Odcinek 80 km do Bogusławic, do domu Michała, który gościł mnie drugi raz, pokonałem o ciemku. Było fajnie choć już trochę zimno, no i światło muszę sobie trochę wyżej ustawić. Jutro powrót do domu.
Łącznie wyszło 325 km.
Mapki:
https://www.traseo.pl/trasa/pasterka-opole-dzien-4
https://www.traseo.pl/trasa/opole-olesnica-dzien-4
Galeria:
Dodaj komentarz