Witajcie po dłuższej przerwie. Ilość wpisów jakie zamieszczam aktualnie, w ogóle ilość moich „wypraw” motocyklowych jest aktualnie minimalna, żeby nie powiedzieć żadna. Bardzo Was za to i siebie przepraszam. Dwójka dzieci w domu, budowa własnego domu, praca zawodowa i ogólnie wszystko dookoła powodują, że trudno się wyrwać na moto, również trudno coś napisać.
Udało mi się, wyobraźcie sobie, zorganizować wypad w czasie urlopu…jeden jednodniowy wyjazd 😀 Dramat :/
Ruszyłem zatem pięknego sierpniowego, gorącego dnia w bliżej nieokreślonym kierunku. Jako, że poruszałem się na Van Vanie nawierzchnia mojej trasy była bardzo różnorodna, bywało miejscami wąsko i trudno, ale… mam nowego Vańka. Opowiem troszkę o nim.
Mój Van Van z 2003 roku na gaźniku, którym do tej pory się poruszałem, z przebiegiem blisko 35 tys. km już mnie trochę męczył, szczególnie kiedy porównywałem go do niemal idealnego, żółtego Van Vana Agnieszki, denerwowały mnie różne drobiazgi. Wystawiłem go zatem na sprzedaż, ale nie mogłem go sprzedać. Nie, nie dlatego, że nie było zainteresowania, było. Już na drugi dzień po zamieszczeniu ogłoszenia przyjechał z niedalekiej miejscowości chłopak, dogadaliśmy cenę i już mieliśmy pisać umowę ale wtedy wstałem i mówię „nie sprzedam”. Trochę nieładnie wiem, ale nie mogłem się pogodzić, że zniknie on z mojego życia.
Pogodziłem się więc, że z nim zostanę do końca życia…. Do czasu. Kilka tygodni później kolega z facebookowej grupy vanvanowej ogłosił, że sprzedaje swojego Vańka. Rok produkcji 2016, kupiony we wrześniu 2017 roku w salonie Suzuki Dos Toros w Tychach. OSTATNI NOWY egzemplarz jaki był do kupienia w naszym kraju. Rok po zakończeniu produkcji (dzisiaj jest jeszcze na gwarancji). 12 tys. km przebiegu.
Szybki telefon do salonu, negocjacja ceny i rezerwacja. No ale zaraz, zaraz…
Jest połowa lipca, żona w zaawansowanej ciąży, a ja mam jechać po Vańka na drugi koniec Polski? Transport jednak nie wchodził w grę. Musiałem jechać po niego osobiście. Całe szczęście żona szybko urodziła 17 lipca naszą córeczkę o pięknym imieniu Erin, więc mogłem planować wyjazd, tym bardziej, że przyjechała teściowa do pomocy 😉
A, no i jeszcze musiałem sprzedać swojego starego Vańka. Dzwonię więc do chłopaka, któremu wcześniej odmówiłem. Przeprosiłem, dorzuciłem jeszcze kufer no i sprzedałem. Na drugi dzień przyjechał go odebrać. Niech mu służy.
Ruszyłem więc po swój nowy motocykl. Z Bytowa do Katowic autobusem. 10 godzin spędzone w najróżniejszych pozycjach,tak żeby jakoś zasnąć. Bez powodzenia. 4 rano w Katowicach więc biorę BOLT-a i jadę spać do umówionego AirBnB (kurde jakie życie ze smartfonem jest wygodne). Wstaję o 10, powoli się szykuję. Czas mam do 12.00 – godzina hotelowa. Biorę BOLT-a i jadę do Tychów. Jestem w salonie Dos Toros. Stoi biedny w narożniku salonu, ale jaki on śliczny, jaki inny wśród tych plastików dookoła. Oglądam go, robię krótką jazdę testową, podpisuję umowę i ruszam z powrotem do domu. Plan jest taki, żeby zrobić jakieś 350 km do Gaju w kujawsko-pomorskim. Tam teściu spędza lato na wsi, u niego się prześpię.
Droga do Gaju minęła mi wyjątkowo przyjemnie i gładko, z bardzo niewielkimi przygodami. Sam motocykl jest świetny. No ale przecież dla tych, którzy siedzą w temacie to żadna nowość. Chociaż silnik ma tylko 200 ccm, przyzwoite 17 KM i 6.7 NM i już od 5000 rpm ciągnie. Naprawdę dobrze się zbiera i nie brakuje mu mocy, by sprawnie poruszać się w ruchu miejskim. Choć przez większą część jazdy starałem się go nie kręcić powyżej 6000 rpm, zgodnie z instrukcją na docieranie.
Na kolejne 350 km drogi powrotnej do domu nie miałem już za bardzo planu. Wyruszyłem rano, znowu w przepiękny, upalny dzień, jadąc raczej bocznymi drogami, od wsi do wsi, od miasteczka do miasteczka. W międzyczasie krótkie postoje na tankowanie i picie, bo upał dawał się we znaki. Na szczęście klimatyzowane stacje benzynowe były bardzo przydatne.
Na koniec, po całym dniu jazdy, dojechałem w końcu do domu zmęczony, ale szczęśliwy. Udało mi się kupić nowego Van Vana i odbyć całkiem przyjemną, choć wyczerpującą podróż.
He, he, he… Namawiałem żonę na niego, a gdy ta po nieudanej wycieczce Vespą odmówiła przygody z jednośladem, to polecałem go koledze rozglądającym się za 125. I… nagle oferta zniknęła… no i teraz wiem u kogo jest motorek 🙂 Szczerze GRATULUJĘ zakupu 🙂
On wisiał na allegro jeszcze długo ok. 2 tygodnie, po tym jak już go kupiłem i zapłaciłem ale stał w salonie i czekał na odbiór. Dopiero jak go odebrałem to zdjęli ogłoszenie.
Chciałbym się zapisać do tej strony fejsbukowej miłośników vanvana. Możesz mi podać namiary?
Jestem na Fejsie pod nazwą: Damyann Qos.
@DMK ja na FB dwie grupy tylko odnajduję VANVAN SUZUKI RV OWNERS GROUP taka ogólnoświatowa, i SuZuki VanVan, po hiszpańsku.
Na insta za to jest dużo fot z całego świata np. profil vanvanmfg albo hasztagi #vanvan, #suzukivanvan itd. Takie vanki na świecie, że palce lizać 😉
O, tu np. ja 😉
https://www.instagram.com/p/BxrATb8BWbN/?igshid=1ntxy70kwpl0d
@Radek, Ty dużo fajnych zdjęć robisz z motorkiem, powinieneś iść z duchem czasu i „wbić na insta” 😉
Dziękuję za komentarze
Na insta bym się nie odnalazł chyba
Grupa na fb https://m.facebook.com/groups/782042165232447
Tam na bagażniku mam napisane, że niby do 3 kg :). Kto by w to uwierzył.